-
Wstęp
„Jeśli będziesz chciał założyć własną szkołę walki w Polsce, to możesz posłużyć się moim imieniem.” Takimi właśnie słowami pożegnał mnie mój Sensei. Taka propozycja, poprzedzona latami wspólnych treningów, podbudowała mnie bardziej niż najczarniejszy z pasów. Ja miałem jednak inne plany. Po 5 latach w Anglii, wracałem już do Polski na stałe, jednak najpierw chciałem zrobić mały przystanek – Azję, a dokładniej: Chiny, Hong Kong, Filipiny, Japonie i Tajlandie. Chciałem tam trenować. Takie marzenie miał chyba każdy, kto kiedykolwiek założył kimono – wyjechać do krajów Dalekiego Wschodu i trenować lokalne Sztuki Walki. Ja to zrobiłem. Ten blog opowida o takiej podróży. Brzmi ciekawie? Zapraszam do Spisu…
-
Sztuki walki i samoobrona – jak jest naprawdę?
Sztuki walki i samoobrona No właśnie. Jak to jest z tą samoobroną? Czy jest możliwe, żeby nauczyć się walczyć tak dobrze, żeby obronić się na ulicy za KAŻDYM razem? Krótka odpowiedź brzmi: Nie da się. Ale sztuki walki i tak mogą Ci pomóc. Jak? O tym dowiesz się z tego artykułu. Sztuki walki i samoobrona – moje doświadczenie A teraz długa odpowiedź. Miałem w swoim życiu kilka sytuacji, które mogły skończyć się nieciekawie. To wywiązała się szarpanina wśród znajomych, to ktoś uderzył mnie zaczepił na ulicy. Za każdym razem, reakcja mojego organizmu była podobna: najpierw było skupienie na napastniku/niebezpieczeństwie. Działo się to automatycznie. Potem, bicie mojego serca przyspieszało.…
-
Super-zakonnica i anty-Shaolin czyli trening Kung-Fu
Dzień zaczynałem zawałem serca. Było to za sprawą półtorametrowego, mosiężnego dzwonu, w który mnisi bili z samego rana na znak rozpoczęcia dnia. Dzwon był głośny, uderzenia mocne, a mój pokój – boleśnie blisko dzwonu. Do Wu Wei Si przyjechałem w poszukiwaniu treningu Kung Fu rodem z Shaolinu, ale to miejsce Shaolinem nie było. Wu Wei Si to przede wszystkim świątynia, a treningi były dla mnichów tylko możliwością. Sam Sifu znał wiele styli Kung Fu, a to czego tu nauczano było po prostu jego osobistą interpretacją, będącą wynikiem wieloletnich podróży po kraju. Co do samego Shaolinu. Bardzo dobrze że mnie tam nie ma! Według wszelkich przesłanek dostępnych w internecie, legendarny klasztor…
-
A mi tofu zaczyna smakować, czyli życie z mnichami
Wu Wei Si to przede wszystkim świątynia, miejsce modłów, medytacji i śpiewania mantry. Trening kung fu jest dobrowolny, więc nie każdy mnich w pomarańczowym stroju jest mistrzem sztuk walki. Wu Wei Si propagowało odmianę buddyzmu bardzo popularną w tej części Azji. W dużym uproszczeniu wierzyli, że poprzez wykonywanie odpowiednich czynności za życia, człowiek jest w stanie “wyrwać się” z cyklu karmy i reinkarnacji, żeby po śmierci trafić do swego rodzaju buddyjskiego czyśćca – w którym świadomość może medytować tak długo aż osiągnie Nirvanę – stan wiecznego szczęścia. Jedną z takich czynności jest ciągłe wypowiadanie “amitofo” (czyt. amitofu) jako pozdrowienia, podziękowania za posiłek, itd. Można powiedzieć że to swego rodzaju buddyjski…
-
Wejście Smoka… po ciemku, czyli dlaczego do klasztoru zabrała mnie policja
Pobudka Była piąta rano. Obudziłem się z twarzą oddaloną od sufitu o jakieś 30 centymetrów, w ubraniach, chociaż bez skarpetek. Rozebranie się na noc do bokserek byłoby trochę niestosowne, zważywszy że noc spędziłem w wagonie sypialnym, który dzieliłem z rodziną z dwójką dzieci. Ale najważniejsze że dotarłem na miejsce. Dali, położone na południu Chin, to urokliwe miasteczko, które dzięki kombinacji pięknych świątyń, nieskażonej natury i przemyślanej infrastruktury (w postaci kolejki linowej i miejskich łódek), stało się jednym z najpopularniejszych wśród Chińczyków miejscowości wypoczynkowych. Przyczyniły się do tego zadbane obiekty naturalne w postaci pasma gór i jeziora. W sercu Dali wielu turystów może spędzić popołudnia w Old City, czyli po naszemu…